Niektórzy ludzie są twardzi.
Udział
Nie dlatego, że są źli, ale dlatego, że to jedyna rzecz, której się nauczyli.
To, co często postrzegamy jako arogancję, chłód lub agresję, w rzeczywistości jest osobą kontrolowaną przez swoje alter ego. Warstwa ochronna stworzona przez doświadczenia, porażki i nierozwiązany ból. Alter ego przejmuje kontrolę, gdy układ nerwowy jest w stanie gotowości, a działania stają się reakcjami, a nie świadomymi wyborami.
Widzą siebie poprzez pryzmat starych opowieści.
Postrzegają innych przez pryzmat ich obrony.
I żyją w powtórzeniach, nie dlatego, że chcą, ale dlatego, że nie wiedzą, że istnieje inna perspektywa.
To nieświadome wzorce. Wzorce, których nigdy nie dostrzeżono z zewnątrz. Nigdy nie zakwestionowano. Nigdy nie spotkały się ze spokojem na tyle długim, by coś w nich się ułożyło.
Bo zmiana zaczyna się dopiero wtedy, gdy człowiek zatrzyma się i spojrzy na siebie z szerszej perspektywy. Gdy reakcja ustąpi miejsca refleksji.
Kiedy wytrzymałość nie jest już konieczna do przetrwania.
Do tego momentu po prostu robią to, czego się nauczyli.
I nie zawsze jest pięknie.
Ale to ludzkie.
Najtrudniejsze jest to, że ludzie, którzy żyją w oparciu o swoje mechanizmy obronne, rzadko dostrzegają, jak bardzo się stali. Bo twardość wydaje się czymś naturalnym od wewnątrz. To siła. Samoobrona. Kontrola. Ale tak naprawdę brakuje kontaktu z samym sobą, z własnymi uczuciami i z tą wrażliwą warstwą, która kiedyś była zamknięta.
Kiedy nie nauczysz się regulować swoich emocji, jesteś przez nie kontrolowany. Gniew, wstyd, strach i bezsilność wyrażają się w atakach, dystansie lub chłodzie. Nie dlatego, że chcesz kogoś skrzywdzić, ale dlatego, że ciało reaguje szybciej niż świadomość. To układ nerwowy w przetrwaniu, a nie człowiek w wolności.
Prawdziwa zmiana nie zaczyna się od wskazywania palcami, ale od bycia zauważonym, najpierw przez samego siebie. Kiedy człowiek zaczyna brać odpowiedzialność za swoje reakcje, zamiast je usprawiedliwiać, otwiera się przestrzeń na coś innego. Łagodność. Jasność. Wybór. Bo za niemal każdą twardością kryje się ktoś, kto nigdy nie nauczył się, że bycie łagodnym jest bezpieczne.
Bycie kochającym wymaga odwagi. Nie tej głośnej, widocznej siły, ale tej cichej. Odwagi, by być sobą bez filtra. Bez obrony. Bez potrzeby atakowania, tłumaczenia się czy chronienia wizerunku siebie.
Bo kiedy odważysz się szczerze stanąć twarzą w twarz ze światem, twoje alter ego powoli zanika. Reakcje stają się wyborami. Twardość staje się granicami szacunku. A to, co wcześniej było rządzone przez strach, zaczyna się poruszać z miejsca spokoju.
Bycie sobą bez filtra nie oznacza braku kontroli. Oznacza bycie połączonym. Połączonym ze swoją wewnętrzną prawdą, ze swoimi uczuciami i odpowiedzialnością za nie. W tym miejscu miłość nie jest już czymś, co robisz, ale czymś, czym jesteś.